31 października w naszej świetlicy zabawa "raz, dwa, trzy czarownica patrzy" nabrała 'halloweenowego' znaczenia. Zaglądając przez okna można było zobaczyć paradę sufitowych duchów i czarownic. Szalone nietoperze rozciągające się nad białym niebem. I co najważniejsze, jak na jarmarkowych straganach dynie, te małe i duże. A podwieszanym strasznościom, towarzyszył pomarańczowy półmrok i nie do poznania świetlicowe dzieciaki. Dodatkowo całości scenerii towarzyszyła muzyka, przy której wszyscy świetnie się bawili. Ale zanim o tym wszystkim co było, trochę historii. Jak się Halloween zaczęło? Z różnych źródeł wynika, że święto wywodzić się może z obchodów ku czci rzymskiego bóstwa owoców i nasion Pomony, albo z celtyckiego dnia na powitanie zimy. W tym dniu na obszarach Wysp Brytyjskich żegnano lato, witano zimę i obchodzono święto zmarłych. Nazwa Halloween jest skróconym „All Hallows' Eve”, czyli wigilia Wszystkich Świętych. W Polsce tradycja z obchodzeniem tego dnia pojawiła się w latach 90. Głównym symbolem święta jest wydrążona i podświetlona od środka dynia z wyszczerbionymi zębami. Wracając do mychowej świetlicy, to wszyscy tego dnia zgodnie ze zwyczajem przebrali się. Dominowały zombie, wampiry i czarownice. Oprócz zabawy przy dźwiękach muzyki odbył się konkurs na najlepsze przebranie. Ze względu na dużą ilość osób i pieczołowicie przygotowane stroje, 'Jury' miało ciężki orzech do zgryzienia. Jednak po długich naradach udało się wyłonić trzy miejsca na podium. Warto podkreślić, że strój zmarłego legionisty rzymskiego, przygotowany przez Krystiana nie miał sobie równych. Brakowało tylko klasycznych sandałów na rzemykach, ale to taki mały szczegół :-). A po 19.00 dzieciaki ruszyły w świat: "cukierek albo psikus!".
zobacz zdjęcia
zobacz zdjęcia